Recenzja BARNIM Ogień na blogu PrawieBlog o książkach
„Barnim Ogień można, z przymrużeniem oka, określić mianem syntezy Starej baśni, Gry o Tron i Robin Hooda. Powieść gwarantuje bowiem doskonałe opisy dzikiej przyrody, pikantne opisy spółkowania oraz podróż obrońcy uciśnionych bogatą w zwroty akcji, niebezpieczne porachunki z bandytami i triumf dobra w walce ze złem.”
Barnim to po trosze samotnik górołaz, po trosze poszukiwacz mocnych wrażeń podejmujący się zleceń wszelakich, które albo dostarczają potężną dawkę adrenaliny, albo wzbogacają kieszeń. W wyniku niefortunnego splotu wydarzeń w miejscu realizacji kolejnego zlecenia – w Rączu – zostaje oskarżony o kradzież świętej ikony z małego, miejscowego kościoła. Tym samym jego zlecenie – odnalezienie kamiennego ołtarzyka – nie zostaje zwieńczone sukcesem. Musi uciekać w góry. A tam – zamiast ukojenia i samotności pakuje się w kolejne kłopoty. Na swojej drodze spotyka bowiem doszczętnie spaloną, wyludnioną wieś. Bydło puszczone samopas, brak śladów walki z żywiołem i obezwładniający swąd spalonych ciał. Barnim dokonuje przerażającego odkrycia. Wszyscy mieszkańcy małej wsi zostali zwabieni, zamknięci i spaleni w drewnianym kościele. Zastanawiający pozostaje fakt, że nikt z obecnych w świątyni nie próbował się ratować. Wszelkie znaki na niebie potwierdzają fakt, że wszyscy – jak jeden mąż, zginęli pogrążeni w modlitwie… Dość szybko na jaw wychodzą kolejne niepokojące fakty – w pobliskiej okolicy „grasuje” samozwańczy głos boży – „mędrzec” przekonany o słuszności głoszonych przez siebie prawd. Głównym przesłaniem tychże rewelacji jest przekonanie mieszkańców pobliskich wsi, że świat się stoczył, ludzie bezmyślnie krzywdzą, grabią, gwałcą, poziom zgorszenia i zdemoralizowania osiągnął najwyższy stopień. Jedynym ratunkiem jest pokuta i ofiara…
najlepiej przez ogień święty, żeby ciała robactwu nie zostawiać, a duszy pomoc z dymem do nieba.
Barnim rusza w pogon za klechą, który nie cofnie się przed niczym aby zrealizować misterny plan zagłady grzeszników. Na swojej drodze spotyka Naja – pokornego, lekko opóźnionego w rozwoju wielkoluda o gołębim sercu. Niedługo później dołącza do nich inteligent Aan, hultaj i żigolak Ren oraz odważna, piękna Ina. Razem starają się zapobiec kolejnemu masowemu samobójstwu.
Nie możemy być obojętni na zło. Obojętność to zło.
Nie musisz być świętym, żeby walczyć ze złem. Żeby walczyć ze złem, nie musisz być nawet dobry.
Dobra passa pt. „wartościowe i rewelacyjne książki” mnie nie opuszcza. Bo Barnim Ogień to kawał, może nie genialnej, ale bardzo dobrej literatury. Synergia realistycznych opisów przyrody, ciekawych zwrotów akcji, charakterystyki poszczególnych bohaterów daje skok w świetnie wykreowaną fabułę. Dopracowaną, zaskakującą i porywającą.
Zastanawiająca pozostaje kwestia braku możliwości precyzyjnego określenia czasu akcji, ponieważ podroż Barnima z powodzeniem mogła wydarzyć się w zamierzchłej przeszłości, jak teraźniejszości i w dalekiej przyszłości… chociaż mając na uwadze bogactwo flory i fauny, obstawiam jednak tę pierwszą ewentualność. Dzika, nieskalana działalnością (i głupotą) człowieka przywołuje na myśl wspomniane zalesienia Starej Baśni Kraszewskiego. Potwierdzeniem mojej teorii może być także prostota mieszkańców wsi, „Nauki w mieście” jako coś nietypowego, lekkie zacofanie intelektualne i wynikającej z niego podatności na moralizatorskie kazania wędrowców głoszących dobre nowiny.
Szczególną uwagę zwraca różnorodność charakterów poszczególnych bohaterów. Barnim to taka polska wersja Macgyvera górala. O przyrodzie, prawach nią rządzących, metodach przetrwania w niesprzyjających warunkach wie wszystko. Jednocześnie postać Barnima jawi się jako „ostatni sprawiedliwy”, który kieruje się rozsądkiem i ogólnie pojętym dobrem. Dba o kompanów, jest inteligentny, przewidujący i zaradny. Naj to wielki, nieszkodliwy, lekko opóźniony wielkolud. Wpatrzony w swojego mentora – Barnima – podąża za nim i gotów jest mu towarzyszyć na dobre i złe. Aan to lekko irytujący intelektualista, analizujący, snujący teorie i prawiący morały. No i Ren =) Ren jest bardzo oryginalną postacią, lubujący się w rozkoszach życia doczesnego: dobrze pojeść, popić i oczywiście, użyję nomenklatury typowej dla Rena – podupczyć. Opisy upojnych chwil na płaszczyźnie damsko–męskiej dostarczają pikanterii oraz pokaźnej porcji komizmu. Z pewnością opis stosunku Rena z Ludmiłą plasuje się na szczycie najzabawniejszych i najbardziej realnych w rankingu „bzykanie w literaturze”.
Kładzie się posłusznie i zakasuje spódnicę. Spodziewałem się chaszczy, a tu schludny trawnik.
Generalnie Ren to najbarwniejsza postać przykuwająca uwagę i zyskująca sympatię. Hulaszczy tryb życia, luzackie podejście do problemów natury egzystencjalnej, chwiejne i podatne na czynniki zewnętrzne zasady moralne. Oj tak, to bardzo ciekawa postać. To właśnie Ren i jego swobodny sposób bycia jest źródłem największej ilości zabawnych sytuacji, które zainicjują głośne wybuchy śmiechu i palącą potrzebę przeczytania danego fragmentu raz jeszcze. Na głos. Mężowi. Żonie. Komukolwiek. Niech i ktoś inny się pośmieje;)
[…] teraz podążają za mną jak nierozprawiczone nastolaty za lokalna dupodajką.
Droga pani, szanowni panowie, moim zdaniem nie wydarzyło się nic, czego nie dałoby się wytłumaczyć zwykłym ludzkim skurwysyństwem.
Jednocześnie powieść Barnim Ogień niesie ze sobą przekaz. Zmusza do zastanowienia się jak wielką rolę odgrywa w życiu wiara, świadomość własnej woli. Autor nie odpowiada na pytanie, czy zemsta najlepiej smakuje na zimno, czy zemsta w ogóle ma rację bytu. Czy przebaczenie daje ukojenie, czy uczciwość popłaca.
Tłum to nie ludzie, tylko tłum. Tracą zdolność logicznego myślenia i racjonalnego działania. Dają się prowadzić najbardziej prymitywnym instynktom, wśród których zemsta zawsze wiedzie prym.
I to zakończenie. Jeśli dobrze dedukuję (a mam nadzieję, że nie) to zakończenie jest po prostu smutne. I rewelacyjne… Po ostatniej rozmowie Barnima z Anną poczułam się oszukana i przygnębiona ale i zaskoczona. Trochę jak po obejrzeniu pewnego teledysku Alanis Morissette… Z wielka przyjemnością sięgnę po kolejna powieść z Barnimem w roli głównej. Bo tak tego nie zostawię! 😉
Źródło recenzji: PrawieBlog o książkach