Wywiad z Bernardem Bergiem w Strefie Trelaksu
Ile czasu trwało napisanie książki „Barnim Ogień”? Kiedy i gdzie tak naprawdę toczy się akcja powieści? Na czym polega apokalipsa w wersji soft? Co to jest do-it-yourself publishing?
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w wywiadzie z autorem Barnima, który ukazał się na blogu Strefa Trelaksu. Zapraszamy!
Rozmowa z Panem Bernardem Bergiem, twórcą opowiadania BARNIM Kamienie oraz pierwszej powieści z cyklu – BARNIM Ogień.
(StrefaTrelaksu) Pana zbiórka na portalu polakpotrafi ma się świetnie i już przekroczyła próg realizacji. Można zatem śmiało stwierdzić, że jest Pan na progu wydania – BARNIM Ogień. Skąd pomysł na stworzenie całego uniwersum w kanonie gatunku fantasy?
Bernard Berg: Konwencja fantasy pozwala na wplecenie elementów niemal dowolnego gatunku – komedii, horroru, sensacji… Daje autorowi spore pole do popisu, a to kusi. W miarę postępu prac nad powieścią BARNIM Ogień koncept ewoluował, aż rozrósł się do rozmiaru, który trudno byłoby upchnąć w jedną, nawet kilkutomową historię. Zdecydowałem się zatem na większy rozmach i na stopniowe wprowadzanie czytelnika w świat Barnima. Ogień to prosta historia. Praktycznie rozbudowane opowiadanie jedynie sygnalizujące problemy, z którymi borykać się będzie bohater w kolejnych odsłonach serii. Przedstawiony świat nie daje się łatwo osadzić w czasie i przestrzeni, a główny wątek jest linearny. Dalsze przygody stopniowo dostarczą czytelnikom nowych informacji odsłaniając złożoną wielowątkową intrygę rozgrywającą się w postapokaliptycznych realiach.
Mam też kilka pomysłów na wątki poboczne. Chciałbym pokazać, co doprowadziło do upadku cywilizacji, kusi mnie zmiana punktu widzenia i umotywowanie działań adwersarzy Barnima. Ciekawych historii nie brakuje. Stąd pomysł na uniwersum.
Czy uważa Pan, że na polskim rynku wydawniczym jest jeszcze miejsce na rodzimą produkcję fantasy?
Zdecydowanie tak. Mamy kilku genialnych autorów, którzy poruszają się w tej konwencji niezwykle sprawnie. To światowa liga. Obok nazwisk dobrze znanych i widywanych na półkach od lat pojawia się kolejna fala młodych pisarzy, dla których klasyką nie jest już głównie Tolkien, ale też Erikson, czy Martin. Fantasy stało się mniej jednoznaczne. Dzięki temu każdy może znaleźć coś dla siebie.
Dla mnie fantasy to forma przypowieści. Paraleli, która w przystępnej formie potrafi przekazywać głębsze treści. Zawsze bardzo ceniłem ten gatunek jako literaturę, która potrafi zapewnić ucieczkę od naszego, często przygnębiającego świata w zupełnie inne realia. Seria o Barnimie ma być miłą lekturą, ale też ostrzeżeniem przed uniwersalnymi zagrożeniami.
Jaki jest Pana stosunek do self-publishingu i crowdfundingu? Dlaczego zdecydował się Pan akurat na tę drogę?
Polski rynek wydawniczy jest dość specyficzny. Sporo czasu zajęło mi rozeznanie się w rządzących nim prawidłach. Jeśli ktoś chciałby wydać swoje dzieło ma do dyspozycji konwencjonalną drogę, czyli wysłanie propozycji wydawniczej do któregoś z „uznanych wydawnictw”, odczekanie kilku miesięcy aż ktoś na podstawie pierwszych stron tekstu i kompaktowego streszczenia podejmie decyzję czy warto zainwestować pieniądze wydawnictwa w daną publikację i pokorne przyjęcie zaproponowanych warunków współpracy.
Alternatywą dla rynkowych gigantów jest sieć mniejszych wydawnictw często otwartych na tak zwany self-publishing, czy wydanie ze współfinansowaniem. Sprowadza się to do współpracy wydawnictwa dysponującego kompetencjami do wprowadzania publikacji na rynek z autorem, który zgadza się na partycypowanie w kosztach. Self-pub ma w wydawniczym światku raczej pejoratywny wydźwięk. Przyjęło się, że tą drogą idą autorzy drugiej kategorii – tacy, którzy nie zdołali zainteresować swoim dziełem „szanowanych wydawców”. Ja nie jestem aż tak krytyczny, ale nie zdecydowałem się na self-pub wychodząc z założenia, że można spróbować trzeciej drogi. Nazywam ją DIY czyli do-it-yourself publishingiem. Sprowadza się to do utrzymania w wąskim gronie zaangażowanych osób pełnej kontroli nad procesem produkcji, wprowadzania na rynek i promocji produktu, w tym przypadku książki. To czasochłonna i wymagająca droga, ale przy odpowiednim podejściu zapewnia wiele satysfakcji.
Crowdfunding wydawał się naturalnym uzupełnieniem wybranej przeze mnie drogi. Zbiórka publiczna umożliwiająca sfinansowanie wydania powieści BARNIM Ogień ma dla mnie podwójne znaczenie. Oczywiście pozwala na większy rozmach wydawniczy niż przy założeniu finansowania wyłącznie ze środków własnych, jednak jeszcze większe znaczenie ma inny aspekt. Opisaliśmy, co chcemy zrobić, pokazaliśmy próbkę. I ludziom to się spodobało tak, że zdecydowali się zaangażować finansowo. Taka weryfikacja ma dla mnie większą wartość niż subiektywna ocena dowolnego zespołu wydawniczego.
Jak przebiegał proces twórczy pisania książki? Ile czasu zajęło Panu napisanie opowiadania BARNIM Kamienie, a ile całej powieści BARNIM Ogień?
Najpierw powstał BARNIM Ogień. Z pomysłem napisania czegoś w klimatach oderwanych od realnego świata nosiłem się parę lat. Wymyśliłem postać, konwencję. Długo brakowało mi historii. Od momentu, kiedy pojawił się jej pierwszy zarys, a wraz z nim pierwsze zapisane zdania do zakończenia pracy nad roboczą wersją czegoś, co już mogło uchodzić za powieść minęło kilka miesięcy. Niemal tyle samo zajęło mi nadanie Ogniowi ostatecznego kształtu. To był żmudny, ale ciekawy okres. Kolejne wersje tekstu wysyłałem kolejnym recenzentom prosząc ich o opinię. Starałem się konsultować z osobami reprezentującymi grupę docelową, z myślą o której BARNIM powstał. Potem jeszcze redakcja, korekta i skład. Cały proces zajął około roku, ale w wielu przypadkach musiałem przecierać szlaki. Myślę, że przy kolejnych częściach uda się zmieścić w sześciu miesiącach.
Opowiadanie BARNIM Kamienie powstało w kilka dni w odpowiedzi na konkretne zapotrzebowanie. Uznałem, że warto opowiedzieć, co pchnęło Barnima w góry, w których spotykamy go na kartach Ognia. Poza tym brakowało mi narzędzia promocji – próbki, która mogłaby zainteresować potencjalnych odbiorców. Zamiast udostępniać fragment powieści (to też robimy), zdecydowałem się na napisanie odrębnej zamkniętej historii zawierającej wszystkie elementy charakterystyczne dla Ognia. Jest rozróba, jest seks, jest zagadka.
Gdzie można przeczytać opowiadanie BARNIM Kamienie?
Głównym kanałem kontaktu z czytelnikami jest dla mnie strona www.barnimsaga.com. Poszczególne sekcje pozwalają zainteresowanym zapoznać się z konceptem, poznać parę ciekawostek i inspiracji, a przede wszystkim pobrać teksty. W zakładce Sklep umieściliśmy do bezpłatnego pobrania opowiadanie BARNIM Kamienie oraz pierwszy rozdział powieści BARNIM Ogień. Stopniowo będziemy nasz sklep rozbudowywać o kolejne elementy. Już teraz można zamówić drukowane na płótnie grafiki autorstwa Józefa Kędziory, a w planach mamy dodanie jeszcze kilku gadżetów. Oczywiście od grudnia będzie również możliwość kupienia powieści BARNIM Ogień w wersji elektronicznej i drukowanej.
Podczas pracy nad uniwersum inspirował się Pan małymi górskimi miasteczkami. Dlaczego właśnie małe górskie miasteczka? Czy one oddają najlepiej klimat wykreowanego świata?
Powieść BARNIM Ogień wprowadza czytelnika do uniwersum. Zależało mi na tym, żeby nie odkrywać wszystkich kart na raz. Charakter małych izolowanych osad pozwolił mi na niedefiniowanie czasu i miejsca akcji. Ta historia mogła się wydarzyć sto lat temu, trzydzieści lat temu i, według konceptu sagi, za trzydzieści lat. Już na okładce pytam czytelnika, czy ma dla niego znaczenie, czy rzecz dzieje się w przyszłości, czy przeszłości. Patrząc wyłącznie na Ogień, czas akcji zupełnie nie gra roli. Za to duże znaczenie ma miejsce, w którym historia się rozgrywa. Inspiracją był Beskid Niski. Absolutnie fantastyczny rejon, w którym ma się wrażenie, że czas się zatrzymał. Tam wymyśliłem Barnima, i uznałem, że tam najlepiej będzie umiejscowić akcję. Z drugiej strony, nie chciałem sztywno trzymać się geografii, więc pozmieniałem nazwy i położenie miejsc. Zależało mi na tym, żeby opowieść miała charakter uniwersalny – była czytelna również dla innych kręgów kulturowych.
Do jakiej grupy odbiorców w pierwszej kolejności zamierza Pan trafić, a do jakiej docelowo?
Barnim to w gruncie rzeczy prosty facet, którego cieszą proste rzeczy. Dobre jedzenie, przyzwoity napitek, piękne kobiety. Nie unika konfrontacji, buntuje się przeciw niesprawiedliwości. Ciekawość i głód przygód pchają go często w sytuacje wymagające niekonwencjonalnych metod. Taki zestaw cech czyni z niego bohatera, który może zainteresować dość szerokie grono odbiorców, chociaż myślę, że naturalną grupą docelową są mężczyźni. Ze względu na sceny seksu, przemocy i żywy język BARNIM Ogień to pozycja raczej dla pełnoletniego czytelnika.
Działania promocyjne kierujemy głównie do mężczyzn, ale mam nadzieję, że i kobiety uda nam się Barnimem zainteresować. Biorąc pod uwagę planowany rozmach serii Ogień ma przede wszystkim przyciągnąć uwagę możliwie szerokiego grona odbiorców. Planujemy dystrybucję powieści do bibliotek, liczne konkursy, współpracę z mediami. Chciałbym, żeby o Barnimie się mówiło.
Pisze Pan: „W ciągu kilku lat chcemy stworzyć kompletne uniwersum otwarte na nowych bohaterów i nowe przygody”. Czy jest już pomysł jak taka współpraca z innymi autorami i fanami miałaby wyglądać? Czy będzie to uniwersum ogólnodostępne dla każdego chętnego bez sztywnych norm czy bardziej hermetyczne, z pewnymi ramami i wymogami które trzeba spełnić by się w nim znaleźć?
Do tej pory bezprecedensowym przedsięwzięciem tego typu jest uniwersum Metro 2033 stworzone przez Dmitrija Głuchowskiego. Podstawa stworzona jedną powieścią i sequelem pozwoliła autorom z całego świata na opowiedzenie swoich historii rozgrywających się w świecie po atomowej apokalipsie. Uniwersum Barnima ma mieć nieco bardziej stonowany charakter. Mam świadomość, że póki co, nie dałem innym autorom wystarczających narzędzi aby współuczestniczyć w jego kreacji. To się zmieni wraz z wchodzeniem na rynek kolejnych pozycji cyklu. Może stworzę też coś w rodzaju przewodnika. Zobaczymy.
Póki co, mogę nieco odsłonić kurtynę: za kilka, może kilkanaście, lat czeka nas apokalipsa. Ale taka raczej w wersji soft. Bez inwazji obcych, plagi zombi, wybuchów atomowych, epidemii. Świat znajdzie się na krawędzi. Upadnie system finansowy. Upadną rządy. Normy społeczne przestaną mieć znaczenie. Przetrwają ci, którzy potrafią się obejść bez zaawansowanej technologii. Taki świat będzie areną bezpardonowej walki o rząd dusz i w takich realiach porusza się Barnim. W Ogniu widzimy sielankowy obraz obrzeży cywilizacji – społeczności, które nawet teraz doskonale radzą sobie z ograniczonym dostępem do technologii. Woda już nie będzie taką sielanką. Pojawią się zgliszcza minionego świata i nowe reguły, według których toczy się walka o przetrwanie.
Liczę na to, że uda mi się zaprosić innych autorów do wprowadzenia do tego uniwersum własnych bohaterów, ale to projekt na lata. Najpierw muszę stworzyć fundamenty, na których będzie można uniwersum budować.
Książka BARNIM Ogień ma trafić do wspierających projekt już na Święta Bożego Narodzenia. To bardzo ambitne zadanie i trzeba przyznać, że trudne do wykonania przy współpracy z wydawnictwami. Chce Pan oddać książkę jak najszybciej w ręce czytelników czy jest inny powód tak szybkiego terminu jej wydania?
Długotrwały proces wydawniczy jest zmorą każdego autora. Między innymi dlatego zdecydowałem się na wydeptanie własnej ścieżki. Szybszej ścieżki. Powieść jest już złożona i przygotowana do druku. Współpracuję z jedną z najlepszych i najnowocześniejszych drukarni w Polsce. Sam proces druku zajmuje zaledwie dwa, może trzy tygodnie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pierwszą partię wydrukowanej powieści BARNIM Ogień będę odbierał na początku grudnia. Wszyscy chętni będą mogli znaleźć Barnima pod choinką.
Będziemy czekać z niecierpliwością. Z informacji opublikowanych przez Pana wynika, że w przygotowaniu jest już kolejna część BARNIM Woda. Czy mógłby Pan napisać o niej coś więcej?
Barnim Woda faktycznie już „się pisze”. Głównego wątku oczywiście nie zdradzę, mogę jednak powiedzieć, że Barnim będzie miał trochę więcej kłopotów z wybrnięciem z nowych tarapatów. Świat Barnima zacznie nabierać kształtów, pojawią się nowi przeciwnicy i pierwsze sygnały sugerujące, że nasz bohater wplątał się w poważniejszą intrygę. Wróci kilka z postaci znanych z kart Ognia, ale pojawi się też wiele nowych. Generalnie będzie się działo.
Co na koniec chciałby Pan przekazać czytelnikom mojego bloga?
Zapraszam wszystkich na www.barnimsaga.com i na nasz profil na Facebooku. Warto śledzić aktualności, bo, jak wspomniałem, w najbliższych miesiącach będziemy promować Barnima dość intensywnie. Będzie wiele okazji do wygrania w konkursach zarówno powieści, jak i rozmaitych gadżetów związanych z uniwersum Barnima.
Dziękuje Panu Bernardowi za poświęcony czas i życzę samych sukcesów w promowaniu swojej powieści, gdyż jak wiadomo bez pomocy wydawców jest to utrudnione zadanie. A wam już teraz polecam BARNIM Kamienie, świetne opowiadanie fantasy, które zabierze was w zupełnie inny świat, pełen awantur, tajemnic i dobrego humoru.